sobota, 7 lutego 2015

Epilog Amazing Changes

CZYTASZ=KOMENTUJESZ (PRZECZYTAJCIE NOTKĘ)



- Miauu - słyszę obok swojego ucha.
- Cholera, Lolly musiałaś mnie obudzić - warczę na moją kotkę, która przerwała mi mój piękny sen. Uchylam powieki i chichoczę, gdy zwierzak łaskocze mnie swoim ogonem w szyję.
Nie wiem dlaczego mnie obudziła, bo jej miseczka z jedzeniem jest pełna, więc na pewno nie jest spowodowane to głodem.
Głaszczę jej futerko, gdy uświadamiam sobie, że brakuje jej pieszczot.
- Nie ma jeszcze tego idioty? - patrzę na zegarek, który wskazuje 15:24.
Ostatnio zbyt dużo gadam do siebie. Może to dlatego, że nie mam do kogo się odezwać, oprócz mojego kota? Harry większość czasu spędza poza domem, więc zaczynam podejrzewać, że mu się już znudziłam i znalazł sobie nową. W końcu nie dziwię się, gdyby tak było, bo jesteśmy oficjalnie ze sobą ponad rok. No właśnie, spędziłam z nim tyle czasu i jeszcze nie zgłupiałam.
Nie wierzę, że jedno wydarzenie zmieniło wszystko w moim życiu.

*retrospekcja*
Wyszłam z mieszkania nie mogąc dłużej znieść obojętności Harry'ego. Nie byłam zawiedziona, bo wiedziałam, że to mogło być dla niego trudne. Tyle przecież przeszedł...
Nie wróciłam do do domu, postanowiłam się przejść, aby odświeżyć umysł.
Gdybym miała wtedy paczkę papierosów i zapalniczkę, to może uspokoiłabym się. Nikotyna działała na mnie kojąco.
Nie było aż tak ciemno i cieszyłam się z tego, mogłam spokojnie później wrócić do domu.
Kopałam kamyk, żeby się czymś zająć, a to było jedyne możliwe zajęcie w takim miejscu o takiej porze. Nie miałam telefonu przy sobie, żeby coś na nim porobić, ani nawet pieniędzy, żeby coś sobie kupić. Usłyszałam za sobą kroki i sapanie.
W horrorach oznaczało to, że ktoś cię chce złapać, aby zgwałcić albo zabić. Ale nie obchodziło mnie to. Mogłabym zostać uderzona, a tak naprawdę nie poczułabym nic. Bo byłam zbyt rozkojarzona i za późno zareagowałabym.
- Nina - ktoś mnie zawołał. I tą osobą był Harry.
Odwróciłam się i oparłam o najbliższy budynek, aby zaczekać na niego.
Ciekawiło mnie, co się stało, że on za mną pobiegł. Po chwili chłopak stanął obok mnie i oparł się o mur, odpoczywając po zapewne męczącym biegu.
Zapowiadała się interesująca rozmowa.
- Jestem idiotą, że nie odzywałem się do ciebie przez tyle czasu - wysapał.
- Z grzeczności nie zaprzeczę.
- Kurwa. To dla mnie nowość rozmawiać o uczuciach, ale jak trzeba to trzeba - przerwał na chwilę, aby nabrać siły na dalsze mówienie. - Więc... Zakochałaś się we mnie i to w dość krótkim czasie. Nawet nie wiem dlaczego, bo nie dałem ci ku temu powodów. Byłem skurwysynem i chyba nadal nim jestem. Nie wiem dokładnie jak to jest być zakochanym w dziewczynie. Ale myślę, że i ja ciebie też kocham. Mam te dziwne objawy pojawiające się u osób zakochanych - skrzywił się na te słowa, a ja zachichotałam cicho. - Czytałem coś o tym.
'Czy on czytał jakieś poradniki o miłości czy coś?' pomyślałam. To było słodkie.
Zarumienił się, a ja wytrzeszczałam na niego oczy, zastanawiając się czy się nie przewidziałam.
I nie obchodziło mnie to, że nie pokazywał się mi się przez tak długo, ale ja po tym co powiedział, mentalnie skakałam z radości.
- A więc mnie kochasz? I wywnioskowałeś to po miesiącu zastanawiania się nad tym?
- Tak. To dla mnie nowe. Ale kocham cię - mówiąc to przeczesał nerwowo włosy.
- Ja też ciebie kocham - praktycznie rzuciłam się na niego i mocno do siebie przytuliłam.

I od tamtego momentu zaczęło nam się układać. Zostałam jego dziewczyną, a to było moje największe marzenie. Do tego jeszcze kontakty z moją matką zaczęły mi się polepszać. A plusem było to, że zamknęli Smith'a na 25 lat. Harry myślał, że dostanie więcej, ale w sumie i tak tyle to sporo. Nie wiem jak on wykombinował, że on sam przyznał się do zabójstwa matki Hazzy, ale zadziałało.
I nagle przypominam sobie o ślubie Liam'a i Sue. Tak, Liam oświadczył się jej jakieś trzy miesiące temu i za kilka tygodni będzie uroczystość. Ja nie chciałabym w takim młodym wieku wychodzić za mąż. Na ich miejscu poczekałbym jeszcze trochę. Nie mam sukienki i ta sytuacja zaczyna mnie martwić, bo zostałam druhną, a czas leci.
Słyszę otwieranie drzwi. A wspominałam, że zamieszkaliśmy razem ze Styles'em? Jak nie to teraz już wiecie. Mamy mieszkanie z Harry'm! Też jestem podekscytowana. Jeszcze się do niego nie przyzwyczaiłam.
- Już jestem! - krzyczy z zapewne przedpokoju.
Nie, nie domyśliłam się.
- Mam nadzieję, że zrobiłeś zakupy. Jak nie to cię osobiście zamorduję - podnoszę się do pozycji siedzącej i czekam na mojego chłopaka.
- Ja bym zapomniał o zakupach? Ja? Nie rozśmieszaj mnie - prycha i pojawia się w salonie i wskazuje na siatki wypełnione produktami.
- Rozpakuj je. Mi się nie chcę.
- Wykorzystujesz mnie. Gdybym cię nie kochał, już dawno bym stąd uciekł - idzie do kuchni.
Na te słowa robi mi się ciepło na sercu. Nie przyzwyczaiłam się jeszcze do jego wyznań. Wydaję mi się jakbym je po raz pierwszy słyszała.
Idę do niego, aby poinformować go o moich planach.
- Jadę jutro na zakupy kupić sukienkę. A ty masz w ogóle jakiś garnitur? - pytam, wchodząc do pomieszczenia.
- Nie. Po co mi?
- No, a w czym pójdziesz na ślub?
Wzrusza ramionami.
- Nie mogę w zwykłej koszulce? - mówi wkładając do lodówki moje ulubione batoniki.
- Z kim ja żyję - wzdycham poirytowana. - To ślub twojego kumpla. Ważne wydarzenie w jego życiu, a ty chcesz się ubrać byle jak?
Kłótnia o byle co - ostatnio bardzo częste wydarzenie w naszym domu.
- No dobra. Też jutro pojadę coś kupić. Zayn mi pomoże coś wybrać - stwierdza i siada w końcu na krześle, po wypakowaniu ostatniej rzeczy z torby.
- Okej.
- Ed dzisiaj przyjdzie. Będziemy oglądać mecz - oznajmia, a ja kiwam głową rozumiejąc o co mu chodzi.
- To dla tego tyle puszek piwa kupiłeś - wskazuję na zgrzewkę z alkoholem.
Ed jest naszym częstym gościem. Przychodzi głównie do mnie po różne porady twierdząc, że dużo już wiem o życiu, ale też do Harry'ego na męskie rozmowy lub takie typu rozrywki jak obejrzenie meczu.
- Yhym.
Po chwili Lolly wskakuje na moje kolana, a ja ją drapię za uchem. Za bardzo ją rozpieszczam.

***

- Ta czy ta? - pokazuję dziewczynie dwie sukienki. Jedna jest czarna do połowy ud i bez ramiączek, a druga jest zwiewna, w kolorze białym, też do połowy ud.
- Zależy.
- Od czego? - pytam Jesy.
- Od tego czy chcesz wyglądać pięknie dla siebie i czuć się w niej dobrze czy chcesz się przypodobać Harry'emu.
- Hmm... To i to.
- To bierz białą. Jest niezła - doradza.
Odkładam czarną na miejsce, a płacę za białą. Kosztuje majątek, ale warto.
- Masz pasujące do tego buty? - pyta dziewczyna.
- Oczywiście, że mam. Biżuteria się też jakaś znajdzie.
Kasjerka pakuje sukienkę do siatki i życzy nam miłego dnia.
- W którym sklepie jest Harry i Zayn?
- Tym na przeciwko - odpowiada Jesy. - Chodźmy do nich.
Przez szyby sklepu z garniturami od razu widzę chłopaka z postawionymi do góry czarnymi włosami - Zayn'a, a obok niego mój chłopak Harry z włosami aż do ramion.
Przypomina mi się nasza rozmowa o jego włosach.
'- Zetnij je - prosiłam go. - W krótszych włosach wyglądałeś słodziej.
- Ja nie jestem słodki. Ewentualnie przystojny, z czym się zgadzam. A co do włosów, teraz masz przynajmniej więcej do ciągnięcia.
'
Wchodzimy do środka, a pani za ladą patrzy się na nas jak na idiotki. Nie zwracamy na to uwagi.
W końcu Zayn nas zauważa i zmierza w naszą stronę.
- Nie możecie tutaj przebywać. Wy nam nie pozwalałyście patrzeć jak Nina wybierała sukienkę, to ja też wam nie pozwalam patrzeć jak Harry wybiera garnitur.
- Wasza strata - dziewczyna obok mnie wzrusza ramionami.
- Tylko powiedz jakiego koloru masz sukienkę.
- Białą, a co?
- Tak tylko pytam - oddala się od nas, a my wychodzimy ze sklepu.
Idziemy do najbliższego parku, aby odpocząć od zakupów. Siadamy na najbliższej ławce, a ja przyglądam się dzieciakom bawiącym się na trawie.
- Pytał się o kolor, żeby dopasować krawat - wyjaśnia moja przyjaciółka.
- Co?
- Dopasować kolor krawatu do koloru sukienki. Oznacza to, że przyszedł z tobą na ten ślub. Czaisz? - mówi do mnie jak do debilki.
- Czaję - po chwili ponownie się odzywam. - A kiedy wasz ślub z Zayn'em?
Malik oświadczył się Jesy miesiąc temu.
- Pod koniec roku. Nie śpieszymy się.
Po czym rozgaduje się przez kilka następnych minut na ten temat.

***

- Co mu odwaliło? Co on wymyśla? - mówię do siebie.
Harry'ego od samego rana nie ma w domu. Zostawił kartkę, żebym się nie martwiła i wspomniał coś o jakiejś niespodziance. Na ślub mam jechać z Jesy i Zayn'em.
Po przyszykowaniu się i nasypaniu karmy do miseczki Lolly, zamykam dom. Na podjeździe stoi już czarny samochód. Wsiadam na tylne siedzenie i witam się z przyjaciółmi, a po chwili ruszamy.
- Świetnie wyglądacie - komplementuję ich po dłuższym przyjrzeniu się parze.
- Dzięki. Ty też. Styles padnie, gdy cię zobaczy - oznajmia Jesy.
- No właśnie. Zayn, wiesz może co Harry planuje?
- Ja? Skąd. Nic nie wiem. On nie wtajemnicza mnie w swoje sprawy.
W lusterku widzę jego wyraz twarzy i doskonale wiem, że kłamie, ale nic nie mówię, nie chcąc stworzyć awantury.
Na początku jedziemy do mieszkania Sue. Zastajemy ją w samej bieliźnie, chodzącej po całym pokoju. Jesy zakrywa Zayn'owi oczy i wyprowadza z pomieszczenia. Hope już tam jest i próbuje uspokoić pannę młodą.
- Ubieraj się. Zostało mało czasu, już się nie wykręcisz - mówię do niej.
- Masz rację.
Do pokoju wchodzi mama Sue - Rubby z piękną, białą suknią w rękach. Na początku witamy się z nią.
- Liam zemdleje z wrażenia jak cię zobaczy - śmieje się Rubby. Pomagamy Spark założyć strój, nie niszcząc przy tym fryzury. Na końcu dziewczyna nakłada buty.
Przyglądam się jej z rozchylonymi ustami. Wygląda przepięknie. Zazdroszczę jej.
- Zrobię ci zdjęcie - odzywa się Hope i wyciąga aparat, po czym robi kilka zdjęć na pamiątkę.
Jesy podaje jej bukiet kwiatów i w sumie jesteśmy gotowe.
Po kilkunastu minutach stoimy już pod kościołem. Ustalamy jeszcze ostatnie szczegóły z kapłanem i czekamy na godzinę rozpoczęcia.
Stoję już na swoim ustalonym miejscu razem z Hope, a po drugiej stronie jest już tam Niall z Louis'em. Goście są już siedzą w odpowiednich miejscach i czekamy tylko na pana młodego i pannę młodą.
Liam po chwili przychodzi, a tuż za nim ksiądz. Organista zaczyna grać dobrze znaną już nam wszystkim melodię, a w wejściu pojawia się Sue ze swoim ojcem.
Liam z uśmiechem patrzy na swoją przyszłą małżonkę. Sue zbliża się w naszym kierunku, a po chwili stoi obok Payne'a. Wszyscy siadają na swoje miejsca.
Ceremonia powoli zbliża się ku najważniejszemu momentowi. Liam wsuwa na palec Sue obrączkę i mówi formułkę, tak samo jak i ona.
- A teraz możesz pocałować pannę młodą - oznajmia ksiądz, a para łączy usta w pocałunku.
Zaczynamy bić im brawo. Kątem oka widzę rozpłakaną Rubby, jak i też matkę Liam'a. Po moim policzku spływa łza wzruszenia i w tym momencie przypominam sobie o Harry'm. Nie widziałam go od początku przybycia tutaj. Gdzie on się podziewa? Czy to jest związane z jego niespodzianką? Wychodzimy z kościoła i panna młoda szykuje się do rzutu bukietem kwiatów. Nie wiem dlaczego, ale ja je łapie. Czy to znaczy, że ja następna wezmę ślub? Och, to zapewne tylko stare głupie przepowiednie.
- No to kochana, następny ślub będzie u ciebie - żartuje moja mama.
- Widziałaś gdzieś może Harry'ego? - pytam, pomijając jej wcześniejsze słowa.
- Nie.
Każdy po kolei gratuluje młodej parze. W tłumie zauważam Ashton'a i Michael'a.
- Cześć!
- Cześć, przyszła panna młodo - śmieje się Mike. Co oni z tym ślubem?
- Pięknie wyglądasz - uśmiecha się Ashton. - A gdzie jest Harry?
- Dzięki. Sama nie wiem.
- Pewnie chłopak ma cykora - odzywa się Michael, za co obrywa od Ash'a w tył głowy. - Ej! Za co to było?
- Widziałem tam jakiegoś robaka, ale najwidoczniej mi się przewidziało - tłumaczy się, niewinnie wzruszając ramionami.
'Chłopak ma cykora'?
- Zdrowia szczęścia, pieniędzy choć i tak ich macie dużo - słyszę głos Clifford'a i uświadamiam sobie, że stoję tuż przed młodą parą. Szybko życzę im szczęścia na nowej drodze życia i staję za nimi.

***

Lokal wynajęty na dzisiejszy dzień jest zapełniony. Siedzę sama jak debilka obok Sue, a miejsce obok mnie jest puste. Powinien tu siedzieć Harry, a go nadal nie ma. Co on sobie wyobraża? Nie przychodzić na ślub swoich przyjaciół? Jak go zobaczę to nieźle na niego nawrzeszczę.
- Co tak siedzisz? - szturcha mnie uśmiechnięta Sue. - Idź zatańczyć.
- Nie mam z kim.
- A ten oto lokowaty blondyn? - unosi jedną brew.
Patrzę w stronę Ashton'a, który obserwuje mnie. Na parkiecie tańczy kilkanaście osób i leci jakaś skoczna muzyka, nie w moim stylu. Mrugnął do mnie okiem i pokazuje, żebym do niego podeszła. A więc to robię. Wstaję z miejsca i podchodzę do niego.
- Zatańczysz?
- Serio? Sam nie mogłeś do mnie podejść i to zaproponować, i ja musiałam się tutaj fatygować? - pytam rozbawiona.
Kiwa głową w potwierdzeniu.
- No dobra. Zatańczę.
Chłopak prowadzi mnie na parkiet. Od kilku sekund leci powolna piosenka. Przynajmniej nie będę musiała skakać jak jakaś wariatka.
- Nie za mała ta koszula? - odzywam się, gdy tańczymy.
- Jest idealna. Może aż za bardzo, ale to szczegół - chichocze.
- Właśnie widać.
- Harry będzie zazdrosny, że tak sobie tańczymy?
- Nie wiem. Nie ma go tutaj - wzruszam ramionami.
- Właśnie dlaczego?
Ukrywa coś, ale nie zwracam na to większej uwagi.
- Miał zrobić mi jakąś niespo...
- Odbijany - słyszę tak bardzo znajomy głos.
Patrzę na blondyna, który uśmiecha się do mnie od ucha. Odsuwam się od niego i odkręcam w stronę mojego chłopaka.
- Kurwa - szepczę patrząc na Harry'ego.
Ściął włosy. I wygląda jak bóg seksu w tym garniturze. Ma założony biały krawat w innym odcieniu niż koszula, podobny do koloru mojej sukienki.
- I jak?
- Ja pierdole. Wow.
- Widzę, że nie jesteś w stanie nic sensownego powiedzieć, czyli wyglądam nie najgorzej.
- Chcesz, żebym dostała zawału? - pytam.
Śmieje się w odpowiedzi.
Układam ręce na bicepsach Harry'ego, a on swoje na moich biodrach.
- Byłem w kościele, ale w niewidocznym dla ciebie miejscu - wyjaśnia.
- I to jest ta niespodzianka? Obcięcie włosów?
- To dopiero początek - mruczy mi do ucha. - Cholera. Mogę zdjąć ten głupi krawat? Niedługo się uduszę.
- Jak chcesz.
Rozwiązuje krawat i wsadza go do kieszeni, po czym rozpina dwa pierwsze guziki koszuli. Wracamy do poprzedniej pozycji.
- No to jakie jeszcze niespodzianki mnie czekają? - opieram brodę o jego ramię.
- Zobaczysz.
Gdy muzyka ucichła, a zespół zaczął grać coś szybkiego, schodzimy z parkietu.
Siadamy na swoich miejscach, a Sue od razu się do mnie szczerzy. Wcześniej Irwin, a teraz ona. Ugh. O co im wszystkim chodzi?
- Co ty tak przy stole siedzisz? Idź się bawić, to twoje wesele - mój humor znacznie się polepszył. - A gdzie twój mąż Liam? - zaznaczam słowo 'mąż', na co bardziej promienieje.
- Rozmawia ze starymi kolegami - wskazuje na grupkę osób, w tym Payne'a.
Harry oplata mnie ramieniem przyciągając bliżej siebie.
- Zapomniałem powiedzieć, że kurewsko seksownie wyglądasz w tej sukience - szepcze mi do ucha. Zarumieniłabym się, ale nie jestem aż tak nieśmiała.
- Przecież wiem. Wszyscy mężczyźni się na mnie gapią.
Harry patrzy na ludzi znajdujących się w sali.
- Nie na ciebie tylko na pannę młodą - poprawia.
- Mój błąd - wzruszam ramionami. - No to kiedy będą te inne niespodzianki? - zmieniam temat.
- Za bardzo się niecierpliwisz. To dopiero początek wesela.
Przez najbliższe kilka godzin kręcę się na krześle. Czas się niesamowicie dłuży. Szczególnie, gdy nic nie robię. Czasami z kimś rozmawiałam, ale tylko krótko. Wszyscy są jacyś podejrzliwi.
Zbliża się północ. Każdy się uchlał, nie licząc mnie i Harry'ego. Nawet moja matka, która teraz rozmawia z jakimś panem o bardzo dziwnych rzeczach.
- Chodź na parkiet - odzywa się Harry. Dziwię się, bo zespół ma teraz przerwę na odpoczynek, ale za nim idę.
- Niespodzianka - szepcze mi do ucha i wskazuje na scenę. Widzę jak wchodzi na nią pewna blondynka. Blednę. To Ellie Goulding. Uśmiecha się do mnie, a ja muszę przytrzymać się ramienia Harry'ego, żeby nie upaść.
- Cześć wszystkim - odzywa się do mikrofonu. Każdy patrzy w jej stronę. - Na początku chciałam życzyć wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, Sue i Liam'owi - macha do nich.
Sue posyła jej buziaka.
Czy oni wiedzieli o jej przybyciu, tylko nie ja?
- Chciałabym zadedykować piosenkę Love me like you do Ninie i Harry'emu.

 [jak chcecie możecie włączyć sobie muzykę *klik*]

Jedno ciche 'o kurwa' wydostało się z moich ust.
Co tutaj się do cholery dzieje?
 Harry kładzie rękę na mojej talii, a drugą ujmuje jedną z moich dłoni. Swoją kładę na jego bicepsie. Czuję się niezręcznie, bo wszyscy się na nas gapią. To para młoda powinna być w centrum uwagi, a nie my. Ale okej, niech będzie.
Skąd wiedział, że to moja ulubiona piosenka? Ach, no tak. Słuchałam jej ostatnio na okrągło.
Harry śpiewa do mojego ucha jej tekst. Nauczył się go? A nazwał ją kiedyś 'beznadziejną nutą'.
- Never knew that it could mean so much, so much.
Jego głos jest niesamowity, dlaczego nigdy w moim towarzystwie nie śpiewał?
- Po co to wszystko?
- Ja ci tu wyznaje miłość, a ty to wszystko psujesz - fuka.
- No, ale powiedz po co to wszystko.
- You can see the world you brought to life, to life - śpiewa dalej, nie zważając na to co mówię. - So love me like you do...
Przymykam powieki, dając się ponieść piosence.
Nagle, gdy Ellie śpiewa 'What are you waiting for?', muzyka cichnie. Otwieram nagle oczy i widzę, jak Harry odsuwa się ode mnie i wyjmuje małe, czerwone pudełeczko.
Klęka, a ja zamieram. On chce się mi oświadczyć, czy ja śnię?
- Moja Nino, którą kocham ponad życie, czy wyjdziesz za mnie, człowieka, który zrobi dla ciebie wszystko, abyś była szczęśliwa?
Zaczynam płakać - są to łzy szczęścia. Jestem taka głupia. Wszyscy dawali mi znaki, że to może się wydarzyć, a ja się nie ogarnęłam. Ale to trochę dziwne, żeby oświadczać się na czyimś ślubie. To przecież dla pary młodej może i najważniejszy dzień w życiu, a on takie rzeczy wymyśla?
Za dużo myślę, no nie?
- Tak, oczywiście, że tak - odpowiadam z uśmiechem na ustach. Harry zakłada pierścionek na mój palec i wstaje, aby mnie pocałować. Wszyscy biją nam brawo. Czy mogło wydarzyć się coś lepszego?
Przyglądam się pierścionkowi, który jest najpiękniejszym jaki w życiu widziałam.
- Będą o nas pisać w gazetach. Bo kto oświadcza się na czyimś ślubie i do tego załatwia ci samą Ellie Goulding? Będzie o nas głośno - żartuje.
- Gratuluje wam - podbiega do nas wcześniej wspomniana dziewczyna i przytula za jednym razem. Kurwa. Najpiękniejszy dzień w moim życiu.





Wow. Nie wierzę, że to już koniec. Przepraszam za opóźnienie, bo na początku myślałam, że szybko napiszę epilog, bo mam wenę. Ale jak przyszło co do czego to, nie miałam czasu, nie wiedziałam jak jakiś moment rozwinąć, ale cóż... Udało mi się dokończyć.
Dziękuję za komentarze. A jest ich: 132. Jak je czytam to od razu szczerzę się do ekranu :> Dziękuję również za wyświetlenia. Nie wiedziałam, że uzbiera się aż ponad 10 000!
Chciałam się pożegnać. Kończę pisać ff na blogspocie, tak jak kiedyś wspominałam, ale to nie znaczy, że w ogóle przestaję je pisać. Będę dodawała moje prace na wattpada. Ale teraz robię sobie przerwę.
Nie jestem genialną pisarką i szczególnie potwierdza ten fakt początki całego ff. To była katastrofa. Fabuła była ok, ale mogłam ją dopracować.
Pisanie w czasie przeszłym nie za bardzo mi wychodzi, więc przerzucam się teraz na czas teraźniejszy, w którym się lepiej czuję. Mam nadzieję, że ten epilog nie wyszedł aż taki zły :)
Nie mogłam inaczej zakończyć to ff, bo tak to nie nazywałoby się ono 'Amazing Changes'. Ale chciałam, żebyście trochę pożyli w niepewności.
Nie będę się już rozpisywać. Może kiedyś jeszcze będziemy mieli ze sobą styczność.
Kocham was wszystkich i jeszcze raz dziękuję!
Część x

sobota, 24 stycznia 2015

Amazing Changes Rozdział #24

CZYTASZ=KOMENTUJESZ



*perspektywa Jesy*
Ostatnie dni były dla nas ciężkie. Nie tylko przeżywała to Nina, ale również ja i dziewczyny. Niby nic złego się nie wydarzyło, bo Styles ją olał, gdy wyznała mu miłość, a brałyśmy to pod uwagę. Może po wcześniejszych dniach nabrała nadziei, że on inaczej się zachowa? W końcu jej nie wyśmiał ani nie nakrzyczał, tylko chciał to przemyśleć?
Nie wiedziałam dlaczego, ale ona obwiniała się, że za wcześnie mu to powiedziała. To był odpowiedni czas. Miała jeszcze czekać kilka miesięcy, zanim to mu by wyznała?
Jej humor poprawiał się z dnia na dzień i to chyba z powodu Ed'a. Podobno miała jego numer, pisała z nim i rozmawiała i planowała nawet spotkanie z nim. Ale skąd to wszystko się wzięło? Dlaczego ja o tym nie wiedziałam? Nie mogłam uwierzyć w to wszystko, bo jak to możliwe. Gdy powiedziałam jej, że sobie ze mnie żartuje, dała mi telefon, a tam mnie przywitał sam Ed Sheeran!
Wracając do Harry'ego. Faceci i myślenie? No właśnie. To by się zgadzało, bo nie odzywał się do niej od dwóch tygodni. Mężczyznom myślenie ciężko wychodzi.
Zayn nie był aż tak skomplikowany. Jego czyny dało się przewidzieć. Więc to co innego. Ninie przytrafił się Styles, który był trudny jak cholera. Nie wiedziałyśmy jak się zachowa.
Gdy dowiedziałam się o wszystkim od Niny, po kilku dniach poszłam i nakrzyczałam na niego, wypominając mu, że był 'idiotą' używając przekleństw.
Przemyśleć, ale tak długo? Wszystkich to zastanawiało. Może na serio to dla niego było trudne.
Przez ostatnie dni widziałam się tylko kilka razy z Zayn'em, a więc musiałam to nadrobić. Zostawiłam Ninę w towarzystwie Michael'a chodź nie byłam pewna czy przy nim będzie bezpieczna.
Po wejściu do jego mieszkania, zdjęłam kurtkę i buty. Z salonu było słychać dźwięki telewizora, czyli tam znajdował się mój chłopak. On zdecydowanie był uzależniony od TV. Oglądałby tylko jakieś głupie, męskie filmy.
Stanęłam za kanapą i przyglądałam się jak Zayn śmieje się na widok jakiejś przerażającej scenki. Nigdy nie rozumiałam mężczyzn.
- Zayn - warknęłam, a ten podskoczył w miejscu. Nie bał się horroru, a przeraził się mojego głosu?
- Jesy, nie wiedziałem, że przyjdziesz - wyłączył telewizor i wstał z kanapy, aby się ze mną przywitać. Przybliżyłam się do niego, a ten objął mnie w talii.
- Cześć.
- Cześć
Połączył nasze wargi w szybkim pocałunku na 'powitanie'.
- Co tam? Nie ma Liam'a? - zapytałam szybko.
- Yep. Mamy wolną chatę - mrugnął do mnie okiem, przez co wiedziałam o co mu chodzi.
- Ty tylko byś jedno robił - przewróciłam oczami, a jego uśmiech zniknął. - Mamy sprawę do obgadania.
- Niby co?
- Musimy coś zrobić z Harry'm, aby w końcu zaczął działać. Ona się przez niego obwinia.
- To nie nasza sprawa. Nie powinniśmy się w to mieszać. Harry to kutas, który zabawia się laskami. Nic z tym nie zrobimy. Pewnie nawet teraz jakąś pieprzy, więc sprawa zakończona.
- Jak ty tak możesz mówić o swoim przyjacielu? Każdy człowiek ma uczucia - powiedziałam z wyrzutem i odepchnęłam go od siebie, gdy chciał znowu mnie pocałować.
- Ale nie on.
Westchnęłam poirytowana. W kim ja się wtedy zakochałam?
- Każdy człowiek ma uczucia. Nawet on. Tylko o tym nie wie. Więc trzeba z tym coś zrobić. I ty mi w tym pomożesz.
Spojrzał na mnie jak na idiotkę. A może rzeczywiście nią byłam? Styles to trudny człowiek, tak jak wspominałam.
- Nie uda nam się. Ma na zawołanie się w niej zakochać? - zaśmiał się, a ja miałam ochotę mu przywalić. - Pakuj się w to sama. Ja się w to nie mieszam.
- To dobrze. Mam przynajmniej argument, żeby z tobą zerwać - warknęłam, tak żeby dosłownie wziął moje słowa.
- Co? Nie możesz ze mną zerwać! Ja cię kocham!
- Zawsze podajecie to jako obronę przed odrzuceniem - prychnęłam. - Udam, że nie słyszałam, tego co wcześniej powiedziałeś i pomożesz załatwić tą sprawę. Bez gadania.
Łatwo dało się go owinąć wokół palca, aby robił to co chciałam.
- Niech ci będzie. Wymyśliłaś już coś?
- Tak, ale trzeba ustalić szczegóły. Ale plan wcielimy w życie dopiero za kilka dni - wyjaśniłam.
- To po co już coś knujesz, kobieto? Nigdy cię nie zrozumiem.
- To może teraz obejrzymy film? Tylko może nie ten, który niedawno co oglądałeś - zaproponowałam siadając na kanapie. - O i zamów pizze. Jestem strasznie głodna.
Chłopak mruknął coś niezrozumiale i zrobił to co chciałam.
Po chwili usiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Co chcesz oglądać? - mruknął sięgając po pilota.
- Jakąś komedię. Chcę się trochę pośmiać.
***
*perspektywa  Niall'a*
- Chcę jeść! - krzyknąłem do dziewczyny, która była w kuchni.
- Poczekaj chwilę. Gdybyś ruszył swój gruby tyłek i mi pomógł, to byłoby już wszystko gotowe.
- Ja mam gruby tyłek? - oburzyłem się i podniosłem z miejsca. - To ty masz gruby tyłek!
- Jeszcze czego - prychnęła, gdy znajdowałem się w tym samym pomieszczeniu co Hope. - Ja się tyle nie obżeram co ty.
- Ale i tak masz gruby tyłek - oparłem się o ścianę i patrzyłem jak Hope robi mi obiad.
- Teraz możesz się pożegnać z jedzeniem - odrzuciła nóż trzymany w ręce i odsunęła się od blatu zostawiając moje jedzenie niedokończone. Wyszła z pomieszczenia, a ja jedynie wzruszyłem ramionami i wyjąłem z szafki paczkę chipsów, którą ostatnio kupiłem.
Wróciłem do salonu, w którym Hope czytała książkę.
Padłem obok niej i próbowałem się do niej przytulić, ale ona mnie odepchnęła.
- Obraziłaś się za to, że powiedziałem, że masz gruby tyłek? - pokiwała głową w odpowiedzi.
Chciałem powiedzieć, że to prawda, ale ostatecznie się powstrzymałem. Ale za to właśnie ją kochałem. Była idealnie nieidaealna.
- Tak tylko powiedziałem. Wymsknęło mi się. Nie obrażaj się - szturchnąłem ją łokciem. - Uśmiechnij się kochanie.
Widziałem jak się powstrzymywała, ale mimo wszystko na jej ustach pojawił się uśmiech. Niewielki, ale jednak.
- Ale nie myśl, że ci wybaczyłam - warknęła, odkładając przedmiot trzymany w ręce. - Musimy pogadać...
- Jesteś w ciąży? - zadałem pytanie, przerywając jej wypowiedź. - Nie martw się. Poradzimy sobie z tym. Kocham dzieci - podskoczyłem z radości.
- Nie, nie jestem w ciąży! - krzyknęła wkurzona, a ja posmutniałem. Naprawdę kochałem dzieci. - Ty zawsze mi przerywasz.
- To jedna rzecz, która przychodziła mi do głowy - wzruszyłem ramionami.
- Ugh. Zamknij się w końcu. Musimy porozmawiać o Ninie. I Harry'm.
- I co tu rozmawiać? Harry zachowuje się jak dziecko we mgle nie odzywając się do niej przez trzy tygodnie. A sam mi mówił, że chciałby coś zrobić, ale nie wie co - wyraziłem swoje zdanie.
- No właśnie. I my musimy zadziałać, bo tak to wszystko stoi w miejscu. Jesy wymyśliła plan i pomożemy jej w jego realizacji.
- W końcu coś się wydarzy. Pomożemy im. A jak się nie uda to osobiście zaciągnę Styles'a do Niny i zamknę ich w domu, żeby stamtąd nie wyszli dopóki się nie pogodzą.
- Więc będzie impreza. I niby wmówimy Ninie, że nie będzie tam Harry'ego, a mu powiemy, że nie będzie tam Niny. W końcu coś muszą pomiędzy sobą ustalić. Bo ja tak dalej nie wytrzymam - wyznała Hope, a ja pokiwałem głową w zupełności się z nią zgadzając.
***
*perspektywa Liam'a*
Wszystko było przygotowane. Alkohol w skrzynkach, muzyka cicho leciała z głośników oraz żarcie przygotowane na stołach. Zaciągnęliśmy Harry'ego wmawiając mu, że to męski wieczór, a on się zgodził. Może nie był w za dobrym humorze, ale to się nie liczyło. Wszyscu chcieliśmy, żeby każda sprawa została wyjaśniona.
Może chodziliśmy trochę podenerwowani, ale to było skutkiem naszego planu. Obawialiśmy się, że to nie wypali.
Nagle w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
- Kto to? - zapytał podejrzliwie Harry.
- To tylko pizza, stary - Niall podniósł się z miejsca i ruszył otworzyć drzwi, a chłopacy wmieszani w akcje, w tym ja posyłaliśmy sobie noelewne spojrzenia. Że Styles się nie ogarnął.
Usłyszeliśmy kroki w korytarzu aż nagle przed nami pojawił się blondyn, a za nim czwórka dziewczyn. Uśmiech z twarzy Niny zniknął po zobaczeniu, zapewne Harry'ego.
Styles patrzył szeroko otwartymi oczami na osoby, które postanowiły nas odwiedzić.
- Co tu do jasnej cholery się dzieje? - odezwał się Loczek - chłopak nie lubił, gdy ktoś tak na niego mówił, więc żadko go tak nazywaliśmy.
- To, że ty frajerze nie wiedziałeś co zrobić, to my musieliśmy zadziałać - warknęła Sue. Stanowcza jak zawsze.
Chłopak jedynie wzruszył ramionami jakby to wszystkogo nie obchodziło. Ignorował wszystkich, a szczególnie Ninę i wziął do ręki piwo wypijając kilka łyków butelki. Udawał obojętnego, ale my byliśmy pewni, że tak nie było. Chłopak zagubił się w uczuciach i nie wiedział co robić i dlatego, nie odzywał się do Niny przez tak długo. Szczególnie trudne było dla niego to, po tych wszystkich przeżyciach z młodości. Po śmierci matki i zawiedzeniu się na przyjacielu, którego uważał za mordercę, skończył z normalnym życiem, wykluczając coś takiego jak miłość.
Nina nie mogąc wytrzymać takiego zachowania Styles'a, odwróciła się i wyszła z mieszkania, przez nikogo nie powstrzymana. Pewnie chciała z nim porozmawiać, ale ten debil nie był do tego gotowy.
I nasza misja zakończyła się niepowodzeniem.

Nie będzie trzeciej części, jeżeli ktoś jeszcze nie wie. I tak wystarczająco 'wydłużyłam' to fanfiction i nie chcę dalej tego ciągnąć, bo tak to wszystko stałoby się już nudne.
Postaram się, żeby epilog był jak najdłuższy, więc mogą być niewielkie opóźnienia.
Ten fanfic zakończy się albo szczęśliwie, albo smutno. Więc się przekonacie :)

sobota, 17 stycznia 2015

Amazing Changes Rozdział #23

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ





Po tym jak wysłałam wiadomość matce, zadzwoniłam do Ed'a, żeby porozmawiać. Chłopak akurat był po wywiadzie więc miał czas. Opowiedziałam mu co chciałam zrobić. Nie był zbytnio zachwycony moim posunięciem, ale mnie wysłuchał. W końcu to porządny człowiek. Nie szczędził sobie żartów w moją stronę, ale nie przeszkadzało mi to. W końcu to był mój idol.
- Ale dobra. Teraz na serio. Nie bądź zaskoczona, jeżeli cię wyśmieje czy coś. To bardzo dziwny człowiek - oznajmił Sheeran. Dziwiło mnie, że tyle Harry rozmawiał z Ashton'em. W końcu odkąd zaczynałam pogawędkę z Ed'em minęło niecałe pół godziny. Ale cóż. Może chcieli nadrobić stare czasy?
- Spokojnie. Jestem w stu procentach na to przygotowana. Choć wiesz... Mam małą nadzieję, że tak nie będzie.
- Nie wiadomo czego się po tym sukinsynu spodziewać - westchnął. - Dopiero drugi raz rozmawiamy, a ja cię już lubię. Czy to nie dziwne?
- Nie, wcale. W końcu jestem twoją fanką, więc jak można mnie nie lubić, jeżeli mam tak zajebisty gust?
- Logiczne. Jak tam twoja choroba?
- Trochę mnie mdli, ale ujdzie. Bywało gorzej - uznałam przekręcając się na drugi bok, gdyż moje lewe ramię bolało. I wtedy usłyszałam otwieranie się drzwi. - Ja już kończę. Wychodzą z pokoju. Zadzwonię kiedy indziej - szepnęłam do telefonu i rozłączyłam się. Schowałam komórkę pod poduszką i przysłuchiwałam się im.
- Trochę się rozgadaliśmy - usłyszałam zdenerwowany głos Harry'ego.
- No tak, ale dobrze, że wszystko zostało już wyjaśnione. Jak nie do końca mi wierzysz, upewnij się.
Tak bardzo cieszyłam, że się pogodzili i do tego to była moja zasługa.
- Zgadamy się jeszcze. Pożegnaj ode mnie Ninę - wyczuwałam, że mój przyjaciel się uśmiechał, zważywszy na jego ton głosu. Po kilku sekundach Ashton wyszedł, bo Harry pojawił się w progu pomieszczenia, w którym przebywałam. Poczułam lekkie wibracje pod ramieniem ale uznałam, że późnej odbiorę tego SMS-a. Przymknęłam powieki, udając, że śpię.
- Nina, dobrze wiem, że nie śpisz.
Westchnęłam poirytowana i otworzyłam oczy, gdyż byłam do tego zmuszona.
Harry siedział na oparciu kanapy, wpatrując we mnie jak zahipnotyzowany.
- Z kim rozmawiałaś? - wskazał na telefon wystający zza poduszki.
- Ja? Z nikim.
- Słyszałem twój głos. No chyba, że mówiłaś do siebie - zaśmiał się.
Zamarłam na słowa, że mnie słyszał. O kurwa.
Ale uświadomiłam sobie, że gdyby dowiedział się o moim posunięciu, nie byłby taki zadowolony.
- No więc kto to był?
- Mój kolega - uśmiechnęłam się niewinnie. - Znasz go.
- Kto to?
- Mówi ci coś imię Ed? I nazwisko Sheeran?
- Zabierasz mi kolegę - powiedział z udawanym wyrzutem. - A mówiłem, żeby od ciebie więcej nie odbierał.
Zabijałam go wzrokiem, ale to i tak nic nie dawało.
- Więc... Dlaczego zadzwoniłaś po Ashton'a? Chciałaś abyśmy się pogodzili? - na jego ustach pojawił się piękny uśmiech, który tak bardzo kochałam.
To był wręcz idealny moment, aby mu o tym powiedzieć.
- Nie mogłam żyć ze świadomością, że dwie bliskie mi osoby, które kocham, nienawidzą się - jego oczy podwoiły swoje rozmiary, a usta uchyliły się. - Ashton'a kocham jak przyjaciela, a ciebie... kocham tak jak powinno kochać się mężczyznę - wytłumaczyłam i zasłoniłam twarz dłońmi. Przynajmniej miałam to za sobą.
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, a spodziewałam się, że go wręcz wkurwię.
Zabrałam ręce i przyjrzałam się Styles'owi. Siedział nawet nie mrugając oczami. Dopiero, gdy lekko poruszyłam, potrząsnął głową wyrywając się z transu.
- Ja...
Moje serce zamarło, bo spodziewałam się, że powie 'Ja ciebie też', ale to Harry.

*perspektywa Harry'ego*

Kurwa.
Nigdy bym się po niej tego nie spodziewał.
Nikt nigdy mnie nie kochał, ani ja nikogo nie kochałem, nie licząc mojej mamy. To dziwne. Niewiarygodne.
Zaschło mi w ustach od tych emocji. Tak. Mnie Harry'emu Styles'owi.
- Ja... Ty... T-to prawda? - wyjąkałem w końcu.
Pokiwała głową twierdząco, a na samą tą myśl moje ciało przeszedł ciepły dreszcz. A może ja też ją kochałem?
Nie, to nie była prawda. Bo jak? Kurwa, ja nie miałem serca. Straciłem je po śmierci matki.
- Muszę to przemyśleć. Poradzisz sobie sama? - wstałem z kanapy.
- Tak. Nie jestem dzieckiem.
Nie żegnając się wyszedłem z mieszkania i wiedziałem, że tym czynem złamałem jej serce. Na zewnątrz padało. Pogoda zepsuła się tak jak mój nastrój.

*perspektywa Niny*

Zaszlochałam cicho po jego wyjściu. Cała moja nadzieja rozsypała się na miliony kawałeczków wraz z moim sercem. Przyjęłabym bardziej jego śmiech, to byłoby bardziej w jego stylu, a nie takie zachowanie.
Musiał przemyśleć. Przemyśleć co? Jak się z tego wyplątać? Czy jak bardzo byłam głupia i czy chciał, żebym się jeszcze z nim zadawała? Ugh.. To najgorsze. Ale przynajmniej się nie ośmieszyłam. Zachował się normalnie.
Wyjęłam telefon i zobaczyłam, że dostałam SMS-a od Ed'a.

Ed: jak będzie po wszystkim to napisz

Szybko mu odpisałam.

Ja: powiedziałam mu Ed: i jak???
Ja: uznał, że to przemyśli
Ed: tylko tyle? i jak się po tym wszystkim czujesz?
Ja: mam to przynajmniej za sobą. ale też jestem zawiedziona. jednak ta nadzieja była mała tylko wielka
Ed: płaczesz?
Ja: ja? no co ty, były gorsze rzeczy od tego
 
Tylko kilka spłynęło po moich policzkach. Chyba kończył mi się ich zapas. Za dużo w moim życiu ich wylałam.

Ed: gdybym mógł to bym do ciebie przyjechał. ale po pierwsze: nie znam twojego adresu, a po drugie: zemdlałabyś, gdybyś zobaczyła takiego boga seksu w swoim mieszkaniu

Zamierzał mnie pocieszyć i to mu się udawało. Moją twarz rozświetlił uśmiech.

Ja: gorzej, dostałabym zawału. wiesz, że cię kocham?
Ed: zadam ci jedno zasadnicze pytanie: a kto mnie nie kocha?
Ja: zapomniałam o tym

Zamiast numeru Ed'a na wyświetlaczu, pojawiło się zdjęcie Jesy. Odebrałam połączenie.
- Mogę już wrócić do domu?
- Tak - odpowiedziałam. - I to szybko. Muszę cię o czymś poinformować.
- Nie ma już Harry'ego? Co za kretyn, miał się tobą opiekować. Ja mu dam. A dlaczego masz taki dziwny głos? Płakałaś? - szybko zmieniła temat. - Jeżeli to przez niego, to pożegna się ze swoim sprzętem. I to na zawsze.
Zaśmiałabym się, gdybym nie była zawiedziona.
- Dowiesz się jak wrócisz.
Rozłączyłam się, żeby wrócić do pisania z moim idolem.

Ed: no właśnie
Ed: ja też cię kocham, choć się praktycznie nie znamy. znaczy ty pewnie mnie doskonale, z tych wszystkich moich fanpejdży. kocham wszystkich moich fanów, nawet gdy są popieprzeni na milion sposobów
Ed: gdzie jesteś?
Ja: sorry, przyjaciółka do mnie zadzwoniła
Ja: ohh, miło wiedzieć, że ktoś mnie KOCHA
Ja: popieprzeni na milion sposobów? czy to między innymi o mnie?
Ed: może
Ja: pocieszaj mnie dalej.
Ed: nie mam pomysłów
Ed: jednak mam
Ed: jak się spotkamy, przytulę cię, porobimy sobie zdjęcia, pogadamy, pośpiewam ci, co ty na to? ;)
Ja: OMG to by było spełnienie moich marzeń

To wydawało się niemożliwe. Wcześniej nawet nie pomyślałabym, że będę na jego koncercie.

Ja: jesteś moim ideałem. wyjdziesz za mnie?
Ed: nie odpowiadam na takie pytania przez telefon
Ja: czyli jak spytam cię o to na naszym spotkaniu, to powiesz tak????
Ed: nie żenię się z moimi fankami, to taka moja zasada. codziennie jakaś mi się oświadcza, więc nie jesteś sama, masz konkurencje
Ja: ughh wiedziałam

Usłyszałam trzaśnięcie drzwi.
Wróciła Jesy.

Ja: moja przyjaciółka wróciła, napiszę później, kocham cię
Ed: ja ciebie też

- Nina?
- Jestem tutaj! - krzyknęłam.
Dziewczyna przyszła do salonu.
- Jak się czujesz?
- Już lepiej. Jestem cholernie zmęczona - westchnęłam i przymknęłam oczy.
- Jak odpoczniesz to wszystko mi wytłumaczysz.
- Yhym - mruknęłam i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

*perspektywa Harry'ego*

Czułem się strasznie. Wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka i mój umysł podpowiadał mi, że źle zrobiłem. Najchętniej mógłbym sobie wtedy wyrwać serce, żebym przestał tak się czuć.
Nie odzywałem się do Niny przez kilka dni, co było moją winą. Nawet Jesy na mnie wrzeszczała, żebym jakoś to odkręcił, bo nie mogła patrzeć jak jej przyjaciółka cierpi. Przemyślenie tej całej sprawy zajmowało większość mojego czasu. Nawet nie mogłem zająć się zleceniami, ale Louis mnie w tym wyręczył.
Zayn za moją prośbą pomógł mi załatwić wizytę ze Smith'em w kiciu. Musiałem rozwiązać wszystkie sprawy. Nie mogłem pozostawiać rzeczy niewyjaśnionych.
Pojechałem do więzienia, w którym przebywał mój były kumpel. Byłem sam. Nikogo nie potrzebowałem.
Załatwiłem wszystkie zbędne rzeczy ze strażnikami, a oni wpuścili mnie do środka. Jeden z nich zaprowadził mnie w stronę sali odwiedzin, czy jakkolwiek to się nazywało. Otworzył przede mną masywne, żelazne drzwi i wpuścił do środka, po czym zatrzasnął je za mną.
W środku było zimno, ale dało się wytrzymać. W kącie stał następny strażnik, co chyba go totalnie nie obchodziło co dzieje się w środku. Na środku pomieszczenia stał stolik z dwoma krzesłami, z czego jedno już było zajęte. Jake miał ręce skute kajdankami, które ułożył przed sobą i ubrany był w szary uniform.
Usiadłem po jego drugiej stronie, a ten podniósł wcześniej spuszczoną głowę.
Na jego twarzy gościł chytry uśmiech, który zupełnie mnie nie ruszył.
Był całkowicie zaniedbany. Nie golił się chyba od kilkunastu dni, włosy opadały mu na czoło, miał sińce pod oczami i był cały blady. W sumie, nie dziwiłem mu się. Pewnie też bym tak wyglądał, gdyby zamknięto w więzieniu.
- Nikt nie chciał mi powiedzieć kto ma zamiar się ze mną zobaczyć. Ale spodziewałem się tutaj ciebie - oznajmił szorstkim głosem.
- Musimy sobie coś wyjaśnić.
- Wydawało mi się, że już wszystko wiesz - spojrzał na przymrużając oczy, jakby chciał odczytać moje zamiary.
- To ty zabiłeś moją matkę - warknąłem, a strażnik nagle skierował na nas wzrok i kliknął jakiś przycisk na swoim telefonie. Mrugnął do mnie, na znak, że wiedział co ma robić. A wspominałem, że był to mój znajomy?
- Dopiero teraz to odkryłeś? - prychnął, nie wiedząc, że pakował się w wielkie kłopoty. - Musiałem coś zrobić, bo wiedziałem, że masz do tego talent.
- A potem okazałem się od ciebie w tym lepszy - zaśmiałem się.
- Nie przerywaj mi. Anne była twoim słabym punktem, więc musiałem coś zrobić, żebyś ją opuścił.
Nie rozumiałem dlaczego zawsze osoby 'złe' jeżeli im się przypomni o jakimś przewinieniu to opowiadają jak to dokładnie zrobili? Kurwa, tacy ludzie są naprawdę idiotami.
- A tylko jedną możliwością było zabicie jej, więc zrobiłem to. Co mi szkodziło. Jeszcze do tego ułatwiłeś mi sprawę, wychodząc z domu. A zamiast mnie obwiniłeś Irwin'a. Ale teraz nic mi nie zrobisz.
- Koniec wizyty. Proszę wyjść - rozkazał Andy, stojący w kącie.
Podniosłem się z miejsca i odezwałem się:
- Czyli już nigdy się już nie zobaczymy, Smith.
Przynajmniej jedna sprawa mi się udała.









Został nam tylko jeden rozdział i epilog. #24 będzie z perspektywy kogoś innego niż zazwyczaj, a epilog to w ogóle niespodzianka :) Do następnego xx

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Amazing Changes Rozdział #22

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ



*perspektywa Harry'ego*

Z trudem wypowiedziałem te słowa i do tego cholerne łzy wydostały się z pod powiek.
Ona z uchylonymi ustami wpatrywała się w ścianę, nie mogąc nic wydusić. W pewnej chwili wstała i wybiegła w wiadomej sprawie. A ja siedziałem jak wryty przypominając sobie zdarzenia z tamtego dnia.

*retrospekcja*

Mama kazała mi pójść po zakupy. Jak zawsze zgodziłem się, nie chcąc sprawić jej przykrości. Z uśmiechem na ustach wkładałem produkty wypisane na kartce, którą dała mi mama, do kosza sklepowego. W drodze powrotnej spotkałem swojego kolegę, z którym się trochę zagadałem.
Pożegnałem się i pognałem do domu, aby matka się o mnie nie martwiła.
Jako nastolatek lubiłem pomagać mojej rodzicielce. Nie chodziłem na żadne imprezy, no dobra, może czasami, ale nie byłem ich zwolennikiem.
Wbiegłem po schodach i zobaczyłem uchylone drzwi od naszego mieszkania.
Zaniepokojony powoli dostałem się do środka.
- Mamo? - zapytałem drżącym głosem.
Usłyszałem jakiś dźwięk wydobywający z kuchni, a więc tam się udałem. Pierwsze co zobaczyłem to blade ciało matki leżącej na podłodze, a jej głowę otaczała kałuża krwi. Nad nią stał zdruzgotany Ashton.
- Harry, t-to nie ja. Ona tutaj tak leżała jak p-przyszedłem - jąkał się, a całe jego ciało drżało.
Stałem tam jak zamrożony, nie poruszając żadną częścią mojego ciała.
- Doskonale wiem co widzę - wycedziłem przez zęby.
Klęknąłem przy jej ciele, a po moich policzkach spływały strumieniami łzy. Złapałem jej dłoń, a ona była lodowata.
- Z-zadzwoniłem po karetkę. Ale ona już nie żyje.
- Po co niby tam dzwoniłeś jak ją zabiłeś? - wysyczałem w jego stronę. - Spieprzaj stąd! Jak najdalej ode mnie!
Bez odezwania się słowem wybiegł z mieszkania, a kilka minut potem usłyszałem sygnał karetki.


Po tym dramatycznych wydarzeniu moje życie całkowicie się zmieniło. Musiałem sam zarabiać na życie, a mój kumpel zaproponował mi 'pracę', którą ofertę zawsze odmawiałem. Tak mi się spodobał ten sposób zarabiania, że rozkręciłem się w tej branży i znalazłem w gangu, w którym między innymi byli moi obecni znajomi. Traktowałem ludzi jak śmieci i korzystałem z życia nastolatka tylko dziesięć razy gorzej, przez to jedno znaczące zdarzenie.
Czułem się jak mięczak, gdy rozkleiłem się przy Ninie, a ja tylko wspomniałem o tym. Nie płakałem od tamtego momentu.
Podreptałem pod drzwi łazienki słysząc nieprzyjemne dźwięki wydobywające się z tamtego pomieszczenia.
Musiałem się opanować.
Uderzyłem się mocno w policzek i potrząsnąłem głową. To był najlepszy sposób.
Wszedłem do środka i przytrzymywałem jej włosy. Nie mogłem tak bezczynnie stać.
Gdy zakończyła ta czynność, spuściła wodę i podchodząc do zlewu drżącymi z emocji nogami, opłukała usta i twarz. Wytarłem ostatnie łzy z twarzy i wpatrywałem się w dziewczynę.
Oparła się o ścianę i osunęła się na podłogę. Przysiadłem się obok niej i objąłem w talii. Nina ułożyła głowę na moim ramieniu i wypuściła wstrzymywane powietrze.
- On naprawdę to zrobił? - wyszeptała.
- Tak.
- Opowiesz mi jak to było? - zapytała wpatrując się we mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
Pokiwałem głową.
- Poszedłem na zakupy, a jak wróciłem do domu, Irwin nad nią stał. Niby tłumaczył się, że jak przyszedł to ona tak leżała, ale ja mu nie wierzę - wydusiłem to w końcu z siebie.
- A jak to była prawda?
- Nie sądzę. Ale nie chcę tego jeszcze raz przerabiać - posadziłem ją na moich kolanach i mocno się do niej przytuliłem. Widocznie zaskoczyłem ją tym zachowaniem.
- Nawet nie pozwoliłeś mu do końca wszystkiego wyjaśnić.
- Ale co tu wyjaśniać? Zabił ją i koniec tematu. Powinienem go zabić tak jak on ją - uznałem poirytowany. - Przestańmy o tym gadać. To dla mnie trudne - schowałem twarz w dłoniach.

*perspektywa Niny*

Gdy powiedział, że mógł go zabić - wzdrygnęłam. Nie wiedziałam, że był do tego zdolny.
Musiałam coś wymyślić, aby to wszystko wytłumaczyć. Jeżeli to było możliwe, to ich pogodzić. Taki miałam plan.
- Chodźmy stąd - wziął mnie na ręce jak pannę młodą i zaprowadził do pokoju. Ułożył na łóżku, a ja przykryłam się kołdrą. - Zrobię ci coś, żebyś się tak nie męczyła.
Gdy zostałam sama w pokoju chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Ashton'a.
- Halo?
- Hej Ashton. Mógłbyś do mnie wpaść po pracy? Mam sprawę - odezwałam się do niego.
- A przypadkiem nie ma u ciebie Harry'ego? Nie chciałbym przeszkadzać - powiedział niepewnie.
- Wygoniłam go z domu.
- To okej. Przyjdę.
- A i jeszcze jedno. Powiedz Jesy, żeby nie wracała do domu tylko poszła do Zayn'a - odparłam.
- Dobra. Kończę zmianę za 20 minut wiec u ciebie będę za jakieś pół godziny.
Podziękowałam mu po czym się rozłączyłam.
Chwilę później Harry przyniósł kubek z nieokreśloną substancją w środku.
- Co to jest?
- Pij - rozkazał, nie zważając na moje pytanie.
Niechętnie chwyciłam przedmiot w dłonie i wypiłam kilka łyków. Od razu zrobiło mi się niedobrze.
- Blee - odsunęłam jak najdalej od siebie.
- Jak szybko wypijesz, nie będziesz miała mdłości.
- Znalazł się specjalista - prychnęłam, ale i tak posłuchałam się go. Opróżniłam naczynie, a moja twarz skrzywiła się w grymasie.
- Co to w ogóle jest?
- Ta informacja jest zbędna - odpowiedział. To był najtrudniejszy człowiek jakiego kiedykolwiek znałam.
- Chyba muszę wiedzieć co piję, no nie?
- To mój tajny przepis. Jest dobry na wszystko.
Machnęłam na niego ręką, uważając, że i tak niczego bym się nie dowiedziała.
- A teraz idź spać. Musisz odpoczywać - poprawił moje przykrycie.
- Nie - stanowczo zaprzeczyłam. - Nie będziesz mi rozkazywał.
- Ugh. Wiedziałem, że tak będzie - mruknął do siebie.
- Wiesz, że masz pięćdziesiąt twarzy, Styles? Jak Christian.
- A kto to? - zapytał. Nawet był zazdrosny o bohatera książki.
- Nie znasz - postanowiłam się z nim podroczyć. Lubiłam go denerwować. Nie wykorzystać takiej okazji, to byłby grzech.
Dopytywał się o niego. Typu ile ma lat, gdzie pracuje, a ja nie wytrzymałam i zaczęłam się z niego śmiać.
- Harry! On nie istnieje. To bohater z książki - wyjaśniłam. Aż brzuch rozbolał mnie od tego śmiechu.
- Tak myślałem, że mnie wrabiasz. Kojarzyłem skądś to imię. 50 twarzy Grey'a, tak nazywa się ta książka?
- Zaskoczyłeś mnie. Ty i książka? To na pewno ten Harry Styles, którego znam? - dotknęłam jego twarzy, aby się upewnić.
- Choroba ci już przeszła, że tak się zachowujesz?
- Ta twoja mikstura chyba zadziałała.
- A więc porównałaś mnie do Christiana Grey'a?
- Ty nie masz takich umiejętności - uznałam chichocząc.
- Ja nie...
Zadzwonił dzwonek do drzwi, a Harry wstał.
- Ja otworzę - zerwałam się z łóżka. - A ty się stąd nie ruszaj.
Wybiegłam z pokoju i uchyliłam drewnianą powłokę. Gdy zobaczyłam, że to Ashton, nie pozwoliłam mu się odezwać tylko wciągnęłam do środka i wepchnęłam do pomieszczenia, w którym przebywał Harry.
Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam przed nimi na krześle uniemożliwiając im ucieczkę.
- Mówiłaś, że go nie ma - pierwszy odezwał się Irwin.
- Ty to uknułaś? - Harry posłał mi spojrzenie spod przymrużonych powiek.
Wzruszyłam niewinnie ramionami i zaczęłam popijać herbatę z kubka stojącego z szafki.
- Nie chcielibyście się spotkać, gdybym wprost zapytała, więc musiałam coś wymyślić.
- O co tutaj w ogóle chodzi? - Ashton patrzył na nas pytająco.
- Musicie sobie wytłumaczyć pewną sprawę.
- Prawda, że to ty ją zabiłeś? - warknął Styles.
- Kogo?
- Moją matkę, a co? Kogoś jeszcze zamordowałeś?
- Ja nikogo nie zabiłem - bronił się blondyn.
- Ta, oczywiście. Ja mam bardzo dobrą pamięć. I wiem co widziałem.
- Tyle razy ci mówiłem, że to nie ja. Ile jeszcze mam ci to powtarzać? - powiedział załamanym głosem i schował twarz w dłoniach, tak jak robił to wcześniej Harry w łazience. - Dlaczego mi nie wierzysz?
- Dlaczego? Bo widziałem jak nad nią stałeś. Wszystko mówi samo za siebie.
Harry usiadł na łóżku i przeczesywał zdenerwowany włosy.
- Tylko tyle wiesz i ciągle podajesz to jako argument. Ale prawda jest inna. Ale ty zawsze nie chciałeś mnie słuchać. Chociaż raz mi nie przerywaj - wycedził przez zęby widząc jak Harry otworzył usta, żeby coś powiedzieć. - A wiedziałeś o tym, że Smith wychodził z bloku ja jak do ciebie szedłem? Nie. Podejrzewam, że to on.
- Niby dlaczego miał to zrobić?
- Nie pamiętasz? Proponował ci pracę, ale ty mu zawsze odmawiałeś. Dopiero później jak twoja matka została zabita wstąpiłeś do gangu. Czy to nie jest logiczne? Zrobił to specjalnie, żebyś pomagał mu w interesach.
- Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałeś?
- Hmm... Pomyślmy? - podrapał się po brodzie, udając zamyślenie. - Bo nigdy nie dałeś mi tego wszystkiego powiedzieć.
- Przemyślę to.
- To wy sobie tu pogadajcie na spokojnie, wszystko sobie wytłumaczcie, a ja nie będę wam przeszkadzać - wymknęłam się z pokoju, zabierając ze sobą telefon. Chyba nawet nie zauważyli mojej ucieczki.
Ale zanim poszłam do salonu, zobaczyłam jak podawali sobie ręce. Ucieszona położyłam się na kanapie i przykryłam kocem. Wybrałam numer mamy i napisałam SMS-a:
Już wiem co zrobić :)











Teraz rozdziały będą krótsze, bo zbliżamy się do końca. Zostało tylko kilka + epilog.
W poprzednim, pojawiła się mała wskazówka, jak skończy się to fanfiction. Niby zwykłe zdanie, a tak wiele znaczy :) Przy epilogu będzie również notka pożegnalna, bo kończę moją pracę z bloggerem. Nie kończę pisać fanficów, tylko zacznę dodawać moja prace na innym portalu.
Nie chcę się rozpisywać, więc do następnego! ;>

sobota, 3 stycznia 2015

Amazing Changes Rozdział #21

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Następnego dnia, Styles raczył napisać do mnie o swojej nieobecności. Nie wspominał dlaczego ich nie było, ale co mnie to obchodziło? Mógł robić co chciał, nie musiał się usprawiedliwiać. Symulowanie choroby to łatwizna. Udawałam, że jest mi niedobrze i biegłam do łazienki. Nabrałam Jesy co było sukcesem. Nie poszłam do pracy, czyli następny dzień wolnego i więcej zastanawiania. Tym razem Harry chciał się mną opiekować. Szansa na powiedzenie mu o SMS-ach, nadchodziła. Bałam się jego reakcji.
Spodziewałam się, że na mnie nawrzeszczy i przygotowywałam się na to mentalnie. Zrobiłam nawet melisę na uspokojenie, żebym była opanowana i nie rozpłakała się przy nim.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Musiałam się z nim zmierzyć, to było jedyne rozwiązanie. Otworzyłam mu drzwi i wpuściłam do środka. Po zdjęciu kurtki, chłopak się do mnie przytulił. Zdziwiłam się. Nie wiedziałam, że zrobi coś takiego. Nie spodziewałam się czegoś takiego po nim. Mimo wszystko wtuliłam się w jego tors okryty niebieską koszulką.
- Nie zarazisz się?
- Nie martw się o mnie - o dziwo delikatnie pogładził mnie po plecach. Czy to był ten sam Harry? - Tylko nie zwymiotuj na mnie -- zażartował.
- Spróbuję.
- Chodź. Zaopiekuję się tobą. Gdzie ty tak się rozchorowałaś?
Opiekuńczy Harry? Trzy razy tak.
Wzruszyłam ramionami.
- Połóż się do łóżka. Ja zrobię ci coś do jedzenia.
Pokiwałam głową w odpowiedzi.
Oddaliłam się do pokoju i ułożyłam wygodnie pod kołdrą. Jeżeli miał dobry humor to mogłam mu swobodnie o tym powiedzieć. Pewnie poprzedniego dnia akcja mu się udała.
- Masz - przyszedł do pokoju z kubkiem herbaty. Ale nie miałam na nią ochoty, bo wypiłam już za dużo gorących napojów.
- Nie chcę mi się pić - wyznałam, gdy postawił naczynie na szafkę.
- Musisz dużo pić.
Pokręciłam przecząco głową.
- Zrobię ci jakieś kanapki - westchnął z leniwym uśmiechem na ustach.
Udał się do kuchni, a ja zaczęłam obmyślać dokładniejszy plan.
1. Wyznanie mu o przepisaniu numeru Ed'a.
2. Dodanie o znalezieniu konwersacji z Sam.
3. Zapytanie kim ona jest.
4. Wykład Harry'ego o ruszaniu cudzych własności. Tłumaczenie się.
W sumie to chciałam, żeby tak było, a nie musiało się to wydarzyć. Mógł po prostu powiedzieć, żebym nie wtrącała się do jego spraw i wybiec z mieszkania i nigdy nie wrócić.
Byłam spokojna, co musiało być wynikiem wypicia melisy. Raz się chociaż na coś przydała.
- Bez gadania masz to zjeść - przybył do mnie po kilku minutach i położył na moich nogach talerz z kanapkami, na których widok, aż zrobiło mi się nie dobrze. Tak na serio. Już nie udawałam, że chce mi się wymiotować, jak biegłam do łazienki.

*perspektywa Harry'ego*

Podążyłem do Niny, która przebywała w łazience. Biedna. Musiała się tyle namęczyć przez tą chorobe. Zawsze najgorsze ją spotykało.
- Już wszystko okej? Mogę wejść? - zapytałem.
- Yhym - usłyszałem mruknięcie Niny.
Wszedłem do środka i zobaczyłem jak opiera się jedną ręką o ściane i przygląda swojemu odbiciu w lustrze. Ewidentne zmęczenie malowało się na jej twarzy, jakby miała za raz usnąć na stojąco. Oczy miała podkrążone i była cała blada. Na serio jej współczułem.
- Dlaczego nie chcesz pójść do lekarza?
- Nie wierzę im - odpowiedziała.
- Jak chcesz - wzruszyłem ramionami. - Chodź się położysz. Odpoczniesz, wyglądasz na zmęczoną.
Poprowadziłem ją do pokoju, a ona ułożyła się na łóżku. Opatuliłem ją kołdrą i usiadłem na brzegu materaca.
- Śpij.
- Nie, ja muszę ci coś powiedzieć - chciała się odkryć, ale ja jej zabroniłem.
- Powiesz, jak się wyśpisz.
- Okej - powiedziała zrezygnowana i przytuliła się mocniej do poduszki. Przymknęła powieki, a już po kilkunastu sekundach dało się usłyszeć jej unormowany oddech. Usnęła.
Poprawiłem włosy opadające na twarz dziewczyny i westchnąłem.
Była taka piękna, nawet gdy chorowała. Ale niestety nie należała do mnie, jeszcze nie wtedy.
Nagle telefon Niny zawibrował. Nie chciałem jej budzić, więc sięgnąłem po urządzenie i odblokowałem je. Nowa wiadomość od Ashton'a.
Zacisnąłem zęby ze złości. Może to nie było kulturalne, ale postanowiłem ją przeczytać, nie zważając na późniejsze konsekwencje.
Od Ashton: Słyszałem od Jesy, że się rozchorowałaś. Pusto tu bez ciebie. Może nie mieliśmy najlepszych kontaktów przez ostatnie dni, ale wiedz, że możesz na mnie liczyć. Nie byłem wobec ciebie szczery i cię za to przepraszam. Rozpisałem się... Tęsknię za tobą :)
Już miałem mu odpisać: 'Odczep się od niej do kurwy nędzy' ale się powstrzymałem. Ogarnąłby się, że to ja, więc napisałem do niego w imieniu Niny, tylko nieco łagodniej.
Do Ashton: Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę cię znać.
Po wysłaniu wiadomości usunąłem obie, że niby nic się nie wydarzyło.
Żeby dać jej spokój poszedłem do salonu i włączyłem telewizor. Przyciszłem nieco, bo było za głośno. Zobaczyłem na półce jakiś album. Pomyślałem: 'Jak szaleć to szaleć. I tak się nie dowie'.
Wziąłem go i otworzyłem. Na prawie wszystkich zdjęciach była Nina z Jesy. Głównie za czasów młodości, zapewnie przed poprawczakiem. Ale na jednym ujrzałem panią West, matkę Niny, oczywiście wyglądała inaczej.

*perspektywa Niny*

Nie pospałam długo, bo usłyszałam długie brzęczenie. Próbowałam je olać, ale telefon wydawał z siebie cały czas odgłosy. Chwyciłam urządzenie i nie otwierając oczu odebrałam połączenie.
- Halo? Nina? - jeżeli się nie myliłam to głos Ashton'a.
- Taa, a bo co?
- Co ta wiadomość oznaczała?
- Jaka wiadomość? - ekspresowo otworzyłam powieki, zaintrygowana tą informacją.
- Napisałem do ciebie, że cię przepraszam i tęsknię i tak dalej. A ty odpisałaś, cytuję: Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę cię znać.
- Ja nie dostałam żadnej wiadomości i nic nie odpisywałam - wytłumaczyłam zaskoczona. - Harry - wyszeptałam do siebie.
- Co?
- To Harry. Napisałeś jak spałam i on zapewne przeczytał SMS-a i do tego śmiał odpisać - mówiłam nie dowierzając.
Byliśmy kwita.
Ja czytałam jego wiadomości, a on moją do tego odpowiadając na nią.
- Ja bym na twoim miejscu nie zostawił tego w spokoju.
- Dlaczego wy się tak nienawidzicie? - zapytałam, bo chciałam znać odpowiedź. Moje życie krążyło wokół tajemnic.
- To on sobie coś ubzdurał. Niech ci sam wytłumaczy - kłamał, ale nie chciałam się już kłócić. Choroba, te wszystkie wydarzenia, to było dla mnie za dużo.
- Okej - rozłączyłam się i odłożyłam telefon. - Harry!
- Tak? - wpadł do pokoju po kilku sekundach.
- Zamknij drzwi i siadaj. Musimy poważnie porozmawiać.
- Nie możemy później? Jesteś chora - oznajmił, ale spełnił moje polecenia.
- Nie. Nie nie możemy później. To ważne.
- No dobra - powiedział i ujął moją dłoń. Powinnam się wtedy wyrywać, ale to był miły gest z jego strony.
- Muszę ci się do czegoś przyznać. Po koncercie Ed'a wspominałeś, że masz jego numer. Pamiętasz? - pokiwał głową, na znak, że pamięta, a ja dalej kontynuowałam. - Z czystej ciekawości sprawdziłam wiadomości. I zobaczyłam te SMS-y, które wymieniałeś z jakąś Sam.
Widać było, że się zdenerwował i chciał mi przeszkodzić w moim monologu, który sobie wcześniej wymyśliłam, ale ja mu przeszkodziłam. Nie chciałam marnować tych godzin na obmyślenie mojej wypowiedzi.
- Nie przerywaj mi. Doskonale wiem co tam z nią wypisywałeś. Wiem doskonale, że nie powinnam tego robić, ale cóż. Nie moja wina, że jestem ciekawską osobą. Wiem, że na mnie teraz nawrzeszczysz. Proszę bardzo. Przygotowałam się na to.
- Uważałaś, że na ciebie nakrzyczę? - powiedział spokojnym głosem, ale wiedziałam, że się powstrzymuje.
- Po tobie wszystkiego można się spodziewać - wzruszyłam ramionami.
- Nie krzyczę. Widzisz?
- Ale się powstrzymujesz. Wiem to - podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Próbuję się zmienić. No więc... Jestem zły jak cholera, nie ładnie ruszać czyichś rzeczy bez pytania.
'Mogę to samo powiedzieć o tobie' - pomyślałam.
- Teraz się z tego tłumacz, jak na mnie nie wrzeszczysz.
- Sam to moja koleżanka.
- Czy to prawda, że chcesz mnie tylko przelecieć? - czułam się jakbym przeprowadzała z nim wywiad.
- Nie! To inni tak sądzą, bo się o ciebie staram. Myślałaś, że to prawda?
- Po części tak - przyznałam się. Szykowała się ciekawa noc pełna zastanowień. - Ale ty też nie jesteś bez winy. Ashton dzwonił.
- Czyli remis - westchnął z rozbawieniem. - Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Potrzebuję tylko jednej, jedynej informacji. A ci wybaczę.
- Hmm?
- Dlaczego się tak nienawidzicie?
Po usłyszeniu tych słów, zesztywniał. Pewnie się nie spodziewał tego pytania.
- On nie mógł ci tego powiedzieć? To wszystko jego wina, nie moja. To on spieprzył tę znajomość.
- Ty go o coś posądziłeś - przypomniałam sobie rozmowę z Ashton'em w sylwestra.
- Tak, bo to była prawda. Pamiętam co widziałem - jego ręce drżały z zdenerwowania.
- Co się stało? Proszę, bądź ze mną szczery. Chcę wiedzieć.
- T-to on zabił moją matkę - wyszeptał, a łzy spływały swobodnie po jego policzkach.

Przepraszam za błędy, ale dodałam na telefonie :)

sobota, 27 grudnia 2014

Amazing Changes Rozdział #20

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ



- Dlaczego dopiero teraz się dowiaduję, że znasz Ed'a Sheeran'a? Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? - zapytałam oburzona, gdy wracaliśmy z koncertu.
- Bo chciałabyś mieć do niego numer.
- A masz? - wyszczerzyłam się do niego.
- Nie, nie. A po co ci? Żeby napisać mu jak bardzo go kochasz?
- To też. Sprzedam go i zarobię miliony - przedstawiłam mu mój chytry plan, który i tak był żartem. - To masz ten numer?
- Mam, ale i tak ci nie dam. Poczekaj na mnie, muszę zatankować i coś kupię do żarcia.
Pokiwałam głową, a on wysiadł z auta. Gdy nie patrzył, chwyciłam jego telefon, który wypadł mu z kieszeni. W kontaktach wpisałam 'Ed' ale nic nie było. Zjechałam na literę 'S' i znalazłam kontakt 'Sheeran'. Spisałam numer do swojej komórki.

Miałam już go odłożyć, ale skusiło mnie, aby przejrzeć jego wiadomości. Pisał z jakąś 'Sam' i to nie była stara konwersacja. Musiałam to sprawdzić.
 
Od Sam: Kiedy się spotkamy?

 
Do Sam:
Na razie nie mam czasu. Muszę jakoś zdobyć Ninę
 
Od Sam: Po co ci jakaś głupia laska, która udaje niedostępną? Jest wiele innych, na przykład ja :) Przecież każdy wie, że chcesz ją tylko przelecieć

 
Do Sam: Powiedz im, żeby tego nie rozgadywali i sama o tym nie plotkuj


muzyka *klik*
 
Upewniłam się, że nie było go w pobliżu i zrobiłam screeny tych wiadomości, aby mieć dowody. Przesłałam to szybko na swój telefon i usunęłam je z jego własności. Odłożyłam komórkę na poprzednie miejsce i udawałam, że nic się nie stało.

Mój humor diametralnie się zmienił. Na początku byłam szczęśliwa, a potem? Roztrzęsiona. To słowo odpowiednio pasowało do mojego stanu.
Zamknęłam oczy i policzyłam do 10, ale nie uspokoiłam się. Jak on mógł mi to zrobić?
Dlaczego mi tyle złych rzeczy się przydarzały? Nie chciałam po raz drugi popaść w depresję.
Miałam ochotę wyskoczyć z auta i pobiec do domu.
Nawet nie zauważyłam kiedy Harry wrócił do samochodu.
- Stało się coś? - spytał przejęty.
Niezły był z niego aktor.
- Źle się czuję - mruknęłam.
Dotknął mojego czoła, które było zapewne rozpalone z tych wszystkich emocji.
- Masz chyba gorączkę.
- Zawieź mnie do domu - odsunęłam się od jego ręki, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
- Okej. Masz - podał mi siatkę ze słodyczami. Uśmiechnęłabym się, gdybym nie znała jego tajemnicy.
- Dzięki.
Zdesperowana zaczęłam pochłaniać czekoladowego batonika. Po kilku minutach stanęliśmy pod blokiem.
- Pozwól, że zabiorę to ze sobą - wskazałam na słodkości. - Cześć - wybiegłam z samochodu i jak najszybciej dostałam się do mieszkania. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i oparłam się o ścianę obok. Zsunęłam się na podłogę i schowałam twarz w dłoniach. Z łazienki wyszła Jesy, która swoją drogą pięknie wyglądała.

- Co się stało? - podbiegła do mnie i kucnęła przede mną. - Jak to przez Harry'ego, to zabiję skurwysyna i do tego własnymi rękami.
- Nie, nie po prostu źle się poczułam - wymruczałam i podniosłam się, nie chcąc popłakać się przy niej.
- Źle wyglądasz, pewnie jesteś chora. Nie pójdziesz jutro do pracy i nawet się mi nie sprzeciwiaj - powiedziała przyglądając mi się uważnie. - Ja wychodzę. Umówiłam się z Zayn'em.
Westchnęła poirytowana. Jak Zayn mógł się jej nie znudzić, jeżeli tak często się spotykali?
- Okej - sapnęłam i podeszłam do drzwi od mojego pokoju. - Miłej randki.
- Dzięki! - pocałowała mnie w policzek i wyszła z mieszkania. Zasunęłam drzwi i podreptałam do mojego królestwa. Rzuciłam siatkę na szafkę i zdjęłam kurtkę na krzesło. Rozebrałam się i założyłam moją piżamę - bluzkę do połowy ud w serca, które były rozdarte na pół. I tak się stało z moim.

Nie miałam sił na płacz, choć on przyniósłby mi ulgę. Drżałam, nie z zimna, lecz rozczarowania Harry'm.
Zapaliłam lampkę i ułożyłam się wygodnie pod kołdrą. Zjadałam baton, po batonie,, znajdującym się w siatce. Byłam zdesperowana.
 
***

 
Po przespanych 3 godzinach wyglądałam jak zombie. Podkrążone oczy, rozmazany makijaż, który zapomniałam zmyć i włosy, wyglądające jak siano. Byłam sama w domu, bo Jesy dawno wyszła do pracy. Dzwoniła do Harry'ego z pytaniem czy nie mógłby zaopiekować się mną. Ten podobno nie miał czasu, tak jak reszta. Czyli pewnie mieli mieć tego dnia jakąś akcje.
Nie wnikałam, ale to dobrze, bo nie chciałam nikogo z tej piątki widzieć. A po za tym po co mi niania?
W sumie to czułam się jak chora. A może byłam? Dotknęłam dłonią czoła. Nie było rozpalone. Jedynie gardło mnie trochę bolało. Nie miałam ochoty jeść. Więc nic poważnego.
Zwlokłam się z łóżka i zamknęłam w łazience. Zrzuciłam wszystkie ubrania i weszłam pod prysznic.

Odkręciłam ciepłą wodę, aby ta rozluźniła moje ciało, co mi się połowicznie udało, bo przypomniałam sobie o tych SMS-ach. 'Po co ci jakaś głupia laska, która udaje niedostępną? Jest wiele innych...'.
Chciałam się dowiedzieć kto to ta cała Sam. Jego koleżanka czy może jakaś znajoma dziwka, która mu daje ze zniżkami?
Co ja pieprzę?
Głupiałam i to do tego z miłości, do kogoś, kto na nią nie zasługiwał. Gadałam ze sobą. Poważnie zastanawiałam się nad wizytą u psychologa, a najlepiej psychiatry, który zapisałby mi jakieś leki na uspokojenie.
Nawet nie wiedziałam, że spędziłam pod prysznicem jakieś pół godziny, a nawet porządnie się nie umyłam.
Nie miałam na to siły. Byłam zmęczona życiem.
Po wytarciu się porządnie ręcznikiem i okręceniu się nim podążyłam do pokoju. Założyłam świeżą bieliznę i naciągnęłam na siebie leginsy i sweter. Chciałam zanieść ubrania z poprzedniego dnia do kosza, ale z kieszeni wypadła karteczka z numerem telefonu do mojej matki.

I nagle mnie olśniło. Chciałam do niej pojechać, odwiedzić ją. Może nawet wyżalić, nie zdradzając żadnych szczegółów, typu zawodu Harry'ego. Miałam zamiar jej wybaczyć, te wszystkie błędy. Ale też ją przeprosić, za to jaka byłam, że sprawiałam jej tyle nieprzyjemności.
Chwyciłam telefon i wystukałam numer na klawiaturze, po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie głos mojej rodzicielki.
- Tu ja, Nina - odezwałam się ochrypłym głosem, gdyż przez pewien czas go nie używałam.
- Nina? - zapytała zaskoczona jak i uradowana. - Nie wiedziałam, że aż tak szybko do mnie zadzwonisz.
- Po prostu chciałam się z kimś spotkać - nawet po odchrząknięciu miałam taki głos - czyli była to chrypka.
- Jesteś chora?
- Nie, nie. Mogłabym cię odwiedzić? - spytałam niepewnie, bo trochę denerwowałam się przed tą konfrontacją.
- Tak, oczywiście. Wyślę ci zaraz adres.
- Przeprowadziłaś się?

- Tak, nie potrafiłam tam mieszkać. Za bardzo ten dom przypominał mi ciebie i twojego ojca - wyznała. - Och, a dlaczego chcesz się z kimś spotkać? Nie masz przypadkiem tego swojego Harry'ego? - wyczuwałam, że się uśmiecha.
- Nie mogę się z nim zobaczyć, bo w tym wszystkim chodzi właśnie o niego.
- Chcesz się wyżalić? Dawno nie dawałam nikomu rad, wyszłam z wprawy - zaśmiała się, a przez to wszystko na moich ustach zawitał uśmiech. - Nie wiedziałam, że aż tak szybko będziesz w stanie mi coś takiego powiedzieć.
- Mamo... - nie dała mi dokończyć mojej wypowiedzi.
- Jestem z ciebie dumna.
- Dlaczego?
- Szybko się pozbierałaś i nazwałaś mnie mamą - powiedziała wzruszona.
Gdybyś ty kobieto wiedziała, jaką miałam zrujnowaną psychikę...
- Bo nią jesteś - odparłam szczerze. - I nic tego nigdy nie zmieni.
- Nie wiem czym sobie zasłużyłam na taką córkę. Chciałabym nadrobić ten stracony rok...

- Mamy czas - zaśmiałam się.
- Doskonale to wiem. Postaram się zyskać twoje zaufanie na nowo. Zrobię coś smacznego. Będę cię musiała podkurować, bo się rozchorowałaś. To ja kończę. Do zobaczenia - pożegnała się.
- Do zobaczenia...
Dziwne, ale rozmawiając z matką, wyluzowałam się. Po kilku sekundach dostałam SMS-a z adresem. Niecała godzina jazdy. Ale co się nie robi dla rodzicielki. Spakowałam najważniejsze rzeczy do torebki i założyłam kurtkę oraz czapkę. Zakluczyłam dom i wybiegłam z bloku. Na ulicy złapałam o dziwo taksówkę i podałam miejsce, do którego chcę dotrzeć. Dla zabicia czasu przeglądałam telefon. I przypomniało mi się wtedy, że mam numer Ed'a co poprawiło mi humor.

A co mi tam, zadzwonię. Najwyżej się ośmieszę, pomyślałam. I tak nic gorszego nie może mi się przydarzyć.
Nie zważając na kierowcę pojazdu zadzwoniłam do niego.
- Halo? - usłyszałam rozpromieniony głos chłopaka.
Uświadomiłam sobie, że nie wiedziałam co miałam mu powiedzieć.

Idiotka.
- Um... Cześć. Jestem koleżanką Harry'ego - powiedziałam niepewnie.
- To ty! Harry przygotował mnie na to. Uważał, że pewnie jakoś zdobędziesz mój numer i zgadł.
- Och, fajnie. Jeżeli ci mówił, że jestem psychofanką, to kłamał.
- Tyle dobrego - zaśmiał się. - Więc chcesz wyznać mi miłość?
- To już staje się banalne, więc nie.
- Szkoda - odparł. - Więc po co dzwonisz?
- Dobrze znasz Harry'ego? - zapytałam.
- Uznajmy, że tak.
- To może wydawać się głupie i nieodpowiednie, bo rozmawiam z samym Ed'em Sheeran'em, ale chciałabym cię spytać właśnie o Harry'ego.
Gdy wypowiadałam imię i nazwisko piosenkarza, taksówkarz spoglądał na mnie podejrzliwie.
- Jesteś chyba najnormalniejszą osobą z jaką kiedykolwiek rozmawiałem, i to do tego fanką - oznajmił.
- Och. Dzięki. Więc mogę cię o niego spytać?
Myślałam, że ta konwersacja będzie sztywna, albo, że on rozłączy się na samym początku, a wyszła normalna pogawędka. I do tego byłam opanowana, a gadałam z moim idolem.

- Wal. Nie mam nic innego do roboty.
- Tylko proszę cię, niech to zostanie pomiędzy nami - błagałam.
- Okej.
- No więc... Jak myślisz czy on nadaje się do poważnych związków?
Usłyszałam krztuszenie się.
- Styles i poważne związki? Pierwsze słyszę. Jeżeli chcesz mu proponować związek lub co tam chcesz, to nie radzę. To ostatnia osoba, którą podejrzewałbym o takie rzeczy.
- Przyda mi się.
- Masz na imię Nina, jeżeli dobrze pamiętam? - upewniał się.
- Tak.
- No chyba, że jest mowa o tobie. Harry oszalał na twoim punkcie.
- Doprawdy? A ja słyszałam, że on chce mnie tylko przelecieć - wypowiadając te słowa, zapomniałam o kierowcy, który wybałuszał na mnie oczy.
- Ja tam nie wiem jakie on ma plany, ale z tego co mi opowiadał, wywnioskowałem, że chyba się sukinsyn zakochał.
Co?!
- Co?!
- Żartowałem. Zachowuje się tak, ale on i miłość? Pierwsze słyszę - uznał.
Miałam nadzieję, ale ona w kilka sekund prysła.

- Wołają mnie, mamy gdzieś jechać. Jeśli potrzebowałabyś jeszcze kiedyś rady lub po prostu pogadać, to dzwoń.
- Naprawdę?
- Jasne. Nie jestem aż takim potworem. Cześć.
- Cześć - zdołałam wydusić z siebie, dopiero po tym jak się rozłączył.
Schowałam telefon do torebki i oniemiała oglądałam widoki za szybą.
Ed Sheeran oferował mi swoją pomoc. Czy to był sen?
- Czy pani naprawdę rozmawiała z Ed'em Sheeran'em?
Pokiwałam głową, a on tylko się w odpowiedzi zaśmiał.
- Ach te dzieciaki - mruknął pod nosem, po czym cicho włączył radio.
Po kilkudziesięciu minutach stałam pod piętrowym domem, że aż lekko uchyliłam ze zdziwienia usta. Zapłaciłam kwotę mężczyźnie i wysiadłam z pojazdu.
Podeszłam do masywnych drzwi i głośno w nie zapukałam. Nie czekałam długo, bo po chwili matka stała przede mną.
- Cześć.
- Cześć. Wchodź - wpuściła mnie do środka. Zdjęłam buty i powiesiłam kurtkę na wieszaku.
Poprowadziła mnie do salonu, który był obszerny. Na stoliku, przed kanapą stało na talerzu moje ulubione czekoladowe ciasto. Kazała mi się rozgościć, a więc usiadłam obok niej.
To był niezręczny moment.
- A więc chciałaś porozmawiać.
- Tak, tylko nie wiem od czego zacząć. Nie jestem przyzwyczajona do takich momentów - powiedziałam i za jej pozwoleniem wzięłam talerzyk i zaczęłam zajadać się kawałkiem pysznego ciasta, który rozpływał się w moich ustach.
- Ja też. Ale mówiłaś, że to jest związane z twoim chłopakiem.
- Tak. Ale on w sumie nie jest moim chłopakiem, tak tylko powiedział.
- Ach. Mogłam się tego spodziewać. A więc twój przyjaciel? - zapytała.
- Można tak uznać. Poznaliśmy się w poprawczaku.
- Czyli miał coś na sumieniu - powiedziała sama do siebie.
I nadal ma, pomyślałam.
- Zakochałam się w nim, ale on niestety nie. On wyszedł stamtąd, a ja musiałam tam spędzić jeszcze kilka miesięcy. Ale jak się wydostałam to po miesiącu go odnalazłam i wróciliśmy w sumie do punktu wyjścia - wyznałam szczerze.

Jeżeli miałam się wyżalać, to nie chciałam kłamać.
- To przykre - objęła mnie pocieszająco, na co obydwie się spięłyśmy.
- Ostatnio nasza znajomość zaczęła się powoli rozwijać. Ale znalazłam pewne wiadomości w telefonie i to wszystko zepsuło. Oczywiście nic nie wspominałam mu o tym, że to przeczytałam, bo chciałam to wszystko przemyśleć.
- Jakie to były wiadomości?
Wyjęłam telefon i wyszukałam zdjęcia konwersacji z tą całą Sam. Pokazałam je matce.
- Wow. To dziwne. Zachował się nie fair w stosunku do ciebie. Żeby tylko, jak to uznała ta dziewczyna 'przelecieć' ciebie, to okrutne. Choć to może mieć dwa znaczenia - wyjaśniła jeszcze raz czytając SMS-y. - To ona tak uznała, ale on tego nie potwierdził. Tylko napisał, żeby tego nie rozpowiadała, bo albo to kłamstwo, albo prawda, której ty nie możesz się dowiedzieć.
- Nie pomyślałam o tym.

- Ogólnie to wszystko jest dziwne. Ale dam ci radę, jeżeli nie wiesz co z tym zrobić. Powiedz mu o tym i sprawdź jak zareaguję - poradziła, a po chwili dodała. - Zastanów się czy zasługuje na ciebie. Jeżeli nie, to zakończ znajomość, a jak tak zrób co ci serce każe. Ono wie najlepiej.